
Piątkowe spotkanie Legii Warszawa z GTK Gliwice było starciem drużyn, które w ostatnich dniach dokonały wzmocnień swoich zespołów. Obie ekipy do sezonu przystępowały z podobnym celem jakim ma być gra w fazie play-off Energa Basket Ligi. Starcie Zielonych Kanonierów nie rozczarowało – w hali przy ul. Obrońców Tobruku emocji nie brakowało.
Spotkanie lepiej zaczęli goście z Gliwic, którym dopisywała skuteczność w rzutach z dystansu. Legioniści odpowiedzieli celnymi rzutami Grzegorza Kulki i Grzegorza Kamińskiego, co pozwoliło im prowadzić w połowie pierwszej kwarty 9:8. Premierowa część spotkania toczona była w szybkim tempie, z dobrej strony w ofensywie pokazał się Adam Linowski i to warszawianie cieszyli się z minimalnego prowadzenia po pierwszych dziesięciu minutach gry, 19:18.
GTK szybko odrobiło straty wykorzystując błędy legionistów, ale podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego nie pozwolili uciec rywalom na kilkupunktowy dystans. Zza linii 6.75 m trafiali kolejno Dariusz Wyka i Jamel Morris i po raz kolejny to gospodarze prowadzili, tym razem 31:27. Goście zaliczyli wówczas serię dziewięciu punktów z rzędu i zyskali pięciopunktowe prowadzenie na niespełna cztery minuty przed przerwą. Końcowe chwile tej części starcia należały do Legii, ale GTK zdołało dowieźć minimalną przewagę i do szatni udało się prowadząc 40:39.
Energicznie Zieloni Kanonierzy zaczęli drugą połowę meczu – Jamel Morris, Dariusz Wyka i Grzegorz Kulka wyprowadzili swój zespól na sześciopunktowe prowadzenie, ale szybko odpowiedzieli Malcolm Rhett i Kacper Radwański. Pomimo tego to Legia była w uderzeniu i potwierdziła to w kolejnych akcjach. Otwarte pozycje wykorzystywali kolejno Jamel Morris i Justin Bibbins i tablica wyników wskazywała rezultat 57:48 dla gospodarzy. Za sprawą Jordona Varnado i Terry’ego Hendersona strata GTK nieco zmalała, ale Jamel Morris trafiał jak w transie - Amerykanin zdobył w trzeciej kwarcie aż 16 punktów, a jego zespół prowadził przed decydującą częścią meczu 73:65.
Zespół trenera Matthiasa Zollnera pragnął szybko odrobić stratę i próbował tego na różne sposoby – pod koszem o piłkę walczyli Shannon Bogues i Jordon Varnado, a na obwodzie kolejne próby podejmowali Josh Perkins i Daniel Gołębiowski. Udanie w barwach Legii debiutował Nick Neal. Amerykanin wprowadzał spokój w szeregi swojego nowego zespołu i obsługiwał kolegów kolejnymi podaniami. Goście konsekwentnie zbliżali się do stołecznej ekipy i na pięć minut przed końcem czwartej kwarty tracili do rywali tylko dwa punkty.
Końcówka spotkania zdecydowanie należała do Legii, która zacieśniła szyki obronne i nadal imponowała w ofensywie. Niezmiennie na wysokim poziomie funkcjonował Justin Bibbins, który spotkanie zakończył z 23 punktami i 10 asystami na swoim koncie. Legia Warszawa wygrała z GTK Gliwice 95:85, co było jej dziewiątym zwycięstwem we własnej hali. Triumf ten pozwolił warszawianom na powrót na pierwsze miejsce w tabeli Energa Basket Ligi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Fot. Legia Warszawa – GTK Gliwice
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie