
Są sytuacje, kiedy człowiek praktycznie staje bezsilny i nie wie czy śmiać się, czy płakać. Bo np. na ulicy Kruszyńskiej 15 we wschodniej części Jelonek jest działka, która stała się składowiskiem starych okien i… śmierdzących śmieci. Wokół schludnie i czysto. Uliczka ma swoją specyficzną, prawie sielską atmosferę. Tylko ten syf u pana Jacka, który na dodatek popija zdrowo, a przechowalnia starych okien i śmieci jest dla niego źródłem dochodów, z których finansuje kumplowskie libacje.
I co zrobić z takim facetem? Sąsiedzi się skarżą, że smród i szczury, bezpańskie koty i wszelkie możliwe robactwo. Pan Jacek nie chce się jednak niczego ze swego śmiecio-gratowiska pozbyć, gdyż jest mu to – jak mówi – niezbędne do życia.
Posesję odwiedza straż miejska, karze mandatami, ale – niestety – nic więcej nie może zrobić. Jedyne rozwiązanie, jakie – być może – nastąpi, to wykupienie działki przez dewelopera, który już posiadł sąsiednią posesję i ma podobno ochotę na śmieciowisko. Wszyscy mu tu w okolicy kibicują, ale pan Jacek się zapiera i wcale nie ma zamiaru się wynieść.
Ta historia przypomina mi inną, sprzed lat, kiedy to właściciel domu u zbiegu Połczyńskiej i Powstańców Śląskich blokował przez kilkanaście lat poszerzenie ulic i urządzenie tam wygodnego skrzyżowania. W końcu się to udało. Ale tam przynajmniej nie śmierdziało, a poza tym w interesie publicznym miasto mogło działać skuteczniej. Deweloper ma ograniczone możliwości organizowania presji społecznej i nacisku na pana Jacka. W grę wchodzi jedynie… pieniądz. Tylko czy uparty pan Jacek, któremu śmietnik potrzebny jest do życia, ustąpi w końcu?
Życzę mieszkańcom ulicy Kruszyńskiej, żeby deweloper był wytrwały…
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie