
Nie da się ukryć, że na Bemowie większość ulic oddaje cześć mężczyznom lub są co najwyżej ,,bez płci". Próżno wypatrywać ulic dla kobiet.
Bemowo stawia raczej na mężczyzn, jeśli idzie o nazewnictwo występujących tam ulic. Ulice kobiece są wyłącznie dwie. Jedna z nich jest poświęcona bohaterce Związku Radzieckiego, Anieli Krzywoń, a druga nosi imię francuskiej pisarki Rosy Bailly.
Nie podaje się w wątpliwość, że dzielnica od samego początku ściśle powiązana jest z wojskiem, dlatego taki a nie inny dobór nazwisk jest w jakimś stopniu uzasadniony. W końcu, jeżeli mowa o tematyce wojennej to panie mają w tej dziedzinie znaczniej mniej reprezentantek. Jednak mimo tego, radna Marta Sylwestrzak, chciałaby to zmienić. Podkreśla, że w 2018 roku obchodziliśmy nie tylko stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, ale również przyznania Polkom praw wyborczych, co stało się przełomowym krokiem w drodze do równouprawnienia. W związku z powyższym żeńskich ulic na Bemowie powinno być więcej, przyznaje radna.
Historia zmusiła do wykluczenia kobiet?
W ubiegłym roku aktywistki na Rzecz Równości i Emancypacji STER oraz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, wyliczyły, że jedynie 170 spośród 5471 ulic, parków i pozostałych obiektów miejskich upamiętniają kobiety. Oczywiście ponownie wynika to z naszej historii. Dla przykładu mieliśmy tylko trzy królowe, dwie premierki i żadnej pani prezydentki.
Akcja ,,Ulice dla kobiet"
Dzięki niej w zeszłym roku w Warszawie pojawiły się m.in. skwery Hanki Bielickiej, Zofii Kuratowskiej i Wisławy Szymborskiej. Warto podkreślić, że takie inicjatywy są naprawdę potrzebne. Nie do końca można dzięki nim zbawić świat, ale z pewnością są ważnym głosem w stronę wciąż, nie do końca powszechnego, równouprawnienia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bo więcej jest znanych mężczyzn i dlatego. Bez sensu na siłę szukanie równowagi.
Ważne żeby była dekomunizacja nazw ulic